wtorek, 17 lipca 2012

Krowy w moim życiu

Lubię krowy. Zarówno zwierzęta jak i element dekoratorski. Wychowałam się w mieście - mój blok rodzinny stoi na osiedlu znajdującym się na obrzeżach 30-tysięcznego miasta, ale gdy tam zamieszkaliśmy  - 24 lata temu -  osiedle wciąż się budowało, a obok niego znajdowały się łąki, na których wypasano krowy z pobliskich gospodarstw. Chodziłam tam na spacery z psem i zakolegowałam się z jedną z krów (tak, tak, słyszę jak to brzmi ;) ). Miała szorstki język i ucięty jeden róg.  Nazwałam ją Franią, chodziłam do niej na pogawędki i przynosiłam najlepsze trawy. To był początek mojej miłości do krów. Potem -  w czasie wakacji spędzanych u Babci po drugiej stronie tego samego miasta - chodziłam do pobliskiego gospodarstwa należącego do szkoły rolniczej,  "po mleko". Za każdym razem zachodziłam do chlewika i obowiązkowo do obory - przywitać się z krowami. Krowie sympatie zostały mi do dziś, choć mieszkam w jednym z największych polskich miast i rzadko widuję krowy na żywo. W moim telefonie muczy krowa, za każdym razem gdy przychodzi sms. 
Uwielbiam cukierki krówki (jarzębinowe rządzą :) ) 

zdjęcie znalezione w Internecie

a od jakiegoś czasu lubię mieć rzeczy użytkowe z motywem krowy. 


Na fali miłości do krów popełniłam sto lat temu taki obrazek. Rozważam zakupienie kwadratowej ramki i zawieszenie go na ścianie w sypialni.


Do kompletu jest jeszcze świnka, ale nie o świnkach jest ten post :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz