Rozleniwiona pogodą, kiepskimi widokami za oknem i codziennym wystawaniem na przystanku tramwajowym w błocie po kostki, postanowiłam na chwilę zarzucić złożone hafty i pobawić się mniejszymi, kolorowymi formami. Haft łowicki odstawiłam, ale w oko wpadły mi wzory z innych regionów Polski, które zaadaptowałam na swoje potrzeby.
Na kawałku starej koszuli mego lubego, rozpoczęłam "wprawki". Na pierwszy ogień poszedł haft cieszyński. Zmierzyłam się z prostym szlaczkiem. Ponieważ nie lubię aby się coś marnowało, wygrzebałam z moich tajemnych pudeł stare lniane spodnie, dołączyłam do tego wstążkę i powstał kolejny(!) worek :) Tradycyjnie poniższy wzór haftowany jest złotą lub srebrną nitką na ciemnym tle.
Nie jest to arcydzieło, pierwszy raz szyłam coś z taką wstawką i muszę pomyśleć jak rozwiązać problem w miejscu połączenia materiałów. W takim wydaniu nie bardzo mi się podoba.
Powstała też druga wersja worka, w innym kolorze i z pionową wstawką.
Reszta moich ludowych zmagań następnym razem. Mam ograniczony dostęp do internetu, muszę dbać o ilość przesyłanych danych :).
Pozdrawiam kwietniowo-zimowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz